To był dziwny sen. Nigdy wcześniej nie opuściłam granic Faerunu i tak naprawdę nie mogłam mieć pojęcia o tym, jak wyglądają Sfery Zewnętrzne, mimo to czułam jakimś szóstym zmysłem, że właśnie gdzieś w nich się znajdowałam. Nie wiem dokładnie, gdzie. Wszystko było tak wyraźne i prawdziwe… Bardziej realne, niż rzeczywistość. Moje serce przepełnione było szczęściem, lecz nie znałam jego powodu. Na pewno było inne od tego, jakie dawało mi zgłębianie tajników magii. To wywoływało jedynie uczucie spełnionego obowiązku i satysfakcji z samodoskonalenia, lecz szczęście, które przyszło do mnie we śnie, jakgdyby nie miało swego źródła. Było takie… czyste… i wszechogarniające. Wcześniej czegoś takiego nie znałam…
Miałam nadzieję, że może jest to wizja zesłana mi przez Mystrę – przecież nie raz już mi się to zdarzyło, a ten sen miał wszelkie cechy wizji. Jednak wszystko wskazywało na to, że się myliłam. Minął tydzień i nic specjalnego się nie wydarzyło, życie biegło swoim rytmem. Potem miesiąc. Pół roku, które nie wiadomo kiedy zmieniło się w okrągły rok, a gdzieś po drodze rozmyła się moja pamięć o dziwnym śnie i przestałam zaprzątać sobie nim głowę.
2 komentarze:
Jestem naprawdę zaintrygowany... Bardzo podoba mi się twój styl i lecę czytać dalej ^^.
www.kroniki-czarodziejow.blogspot.com
Ciekawie, ciekawie... Lecę dalej
Prześlij komentarz