Od jej rozmowy z Durnanem nie minęło więcej, niż godzina
czasu. Przez ten czas Lya zdołała spakować niewielki plecak, w którym znalazło
się miejsce zarówno na prowiant, jak i na różnorodny ekwipunek, który miałby
pomóc jej w Podgórzu. Była tam starannie złożona apteczka pełna bandaży, nici,
narzędzi chirurgicznych i magicznych maści, zdolnych skrócić wielotygodniową
kurację do kilku minut, lina, haki, mała lampka wraz z paliwem i trochę
metalowych kształtek, stworzonych w taki sposób, by bez względu na to, na
którym boku leżą, zawsze jeden z ich kolców wystawał pionowo w górę. Garść takich
kształtek rzucona za siebie potrafiła znacznie spowolnić ewentualny pościg.
Bandolier, który półelfka nosiła
na biodrach był pełen różnorodnych mikstur otrzymanych od Białej Thesty –
kapłanki Ilmatera opiekującej się poszukiwaczami przygód, którzy chcieli wybrać
się do Podgórza przez karczmę Durnana. Od niej właśnie zaklinaczka otrzymała
jeszcze jeden dar – berło wskrzeszenia. Ten potężny przedmiot potrafił
przywrócić do życia zmarłego, jeśli od jego śmierci nie minęło zbyt dużo czasu.
Lya miała nadzieję, że nie będzie musiała używać go wobec Linu i pozostałych
awanturników, jednak nigdy nie zaszkodzi mieć dodatkowego sprzętu z sobą.
Lya poprawiła plecak na ramionach
i już miała udać się do Ziejącej Czeluści, od której nazwę swą wzięła cała
karczma, gdy jej wzrok przykuła drobna, znajoma sylwetka stojąca przy jednej ze
ścian.
Był to niewielki kobold, tak
bardzo zajęty bazgroleniem w sfatygowanym kajeciku, że praktycznie nie zwracał
uwagi na to, co się wokół niego działo.
Jak wszystkie koboldy, miał humanoidalną
postać i był niebywale niski – sięgał Lyi jedynie do pasa. Jego skóra miała
złotobrązowy odcień i była pokryta łuskami, jak u gada. Podobnie gadzia
wydawała się głowa, nieproporcjonalnie duża w porównaniu z długimi, patykowatymi kończynami i kościstym tułowiem. Duże, czarne oczy
błyszczały inteligencją i sprytem, a porządnie wykonany kubrak ze skóry
sprawiał, że ten kobold odróżniał się od innych przedstawicieli swojej rasy.
Przez plecy miał przewieszoną zdobioną lutnię o fantazyjnie wygiętym gryfie.
Lya gwizdnęła przez zęby. Kobold
podniósł wzrok, a gdy spojrzał na zaklinaczkę, uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Szefie! Jesteś w wielkim
mieście ludzi! Deekin wiedział, że tutaj przyjdziesz!
- Deekinie! Kopa lat!
Kobold wepchnął notes do jednej z
kieszeni i niemalże podbiegł do półelfki.
- Tak, dużo czasu upłynęło,
szefie. Deekin był zajęty podróżowaniem i pisaniem książki. Teraz Deekin jest
sławnym bardem!
- Gratulacje, Deekinie. To
dobrze, że ci się powodzi.
Deekin uśmiechnął się radośnie,
szczerząc ostre zęby.
- Deekin też się cieszy. Deekin
dużo podróżował, tak jak Deekin chciał. Deekin ciągle nie może uwierzyć, że
miasta ludzi są takie wielkie! No i Deekin skończył też wielką epicką opowieść
o szefie, tak jak obiecał! Czytałaś ją? Podobała ci się? - W jego ogromnych,
czarnych oczach widoczne było napięcie i podekscytowanie.
- Jest w niej opisana moja
pierwsza wielka przygoda. Jak może mi się nie podobać? - Lya wzruszyła
ramionami, posyłając koboldowi pogodny uśmiech, na co ten, niemalże podskoczył
z radości i zamachał nieskoordynowanie rękami, dając upust swoim emocjom.
- Podobała się? Deekin jest
taaaki szczęśliwy! Ale Deekin pracuje już nad nową książką, wiesz? Chociaż
Deekin nie ma jeszcze dla niej tytułu...
- Czy właśnie dlatego jesteś w
Waterdeep?
Kobold pokiwał głową.
- Szukali
bohaterów, no i Deekin odpowiedział na to wezwanie. W końcu Deekin jest wielkim
koboldzim bohaterem... no i może tutaj znaleźć świetny temat na swoją drugą
epicką opowieść! A do tego spotkał szefa!
- A więc przybyłeś tutaj, żeby
dostać się do Podgórza? Zamierzasz tam iść sam? - spytała Lya, patrząc na niego
z niepokojem. Deekin był bardzo dzielny, ale nie wyobrażała sobie, żeby to
chuchro było w stanie stawić czoła jakimkolwiek przeciwnikom w pojedynkę.
Kobold pokręcił głową, uśmiechając
się.
- Deekin nie jest taki głupi!
Deekin nie pójdzie do Podgórza sam, o nie... Deekin nie chce zginąć. Deekin to
koboldzi bohater, ale ciągle tylko mały bohater. Deekin miał nadzieję, że
znajdzie tutaj innych poszukiwaczy przygód, do których się przyłączy, ale... -
Kobold smutno westchnął. - nikt nie potrzebuje małego kobolda.
- Wiesz, co tu się dzieje?
- Deekin wie dużo. W końcu Deekin
jest bardem, a legenda o Podgórzu należy do najwspanialszych opowieści.
- Możesz mi opowiedzieć o
Podgórzu?
- Deekin nie tylko wie dużo o
Podgórzu, ale także o drowach i Podmroku. Stary Mistrz Tymofarrar bez przerwy o
tym opowiadał. Deekin wie dużo o tym, jak jest w samym Podgórzu. Zanim Deekin
przyszedł do miasta, przeczytał opowieści poszukiwaczy przygód, którzy
wydostali się z tych lochów.
- Bardzo mądrze - pochwaliła go.
- Deekin stara się być przydatny.
Nauka to potęgi klucz. Głupi Deekin nadawałby się tylko na tragarza, a ma na to
za słaby kręgosłup.
- Może połączymy siły?
Podekscytowany Deekin klasnął w
ręce.
- Urra! Deekin myślał, że już
nigdy o to nie zapytasz, szefie! Będziemy doskonałą drużyną, ty i Deekin!
I tak Lya powiększyła swoją
drużynę o koboldziego barda, będącego towarzyszem jej pierwszej przygody, kiedy
dopiero co opuściła mistrza Drogana - starego krasnoludzkiego awanturnika
szkolącego takich, jak ona - młodych i niedoświadczonych - by stali się
pełnoprawnymi poszukiwaczami przygód. Wydawało jej się, że minęły całe wieki od
tamtego czasu, gdy jeszcze ludzie znali ją tylko dlatego, że dom Drogana znajdował
się w małej wsi, w której wszyscy wszystkich znali. Dopiero poznawała wtedy
świat i ludzi, i wiele z tego, co w chwili obecnej było dla niej oczywiste, w
tamtym czasie miało dla niej cechy kompletnej nowości.
Deekin był już gotowy do drogi,
więc nie zwlekając, półelfka poszła do szybu i stanęła na drewnianej
platformie, która miała zabrać ją w mroki Podgórza. Skinęła głową Durnanowi
obsługującemu mechanizm, a on odpowiedział tym samym. I pociągnął za dźwignię.
Wysłużony mechanizm zazgrzytał i
zaklinaczka wraz z bardem zaczęła zjeżdżać w dół.
Trochę krótko, ale pomyślałam, że to będzie dobry moment na przerwę. Obiecuję, że następny rozdział już nie będzie takim kwitkiem z pralni :) Mam też pytanie - czy ktoś byłby zainteresowany, gdybym zaczęła pisać analogiczne opowiadanie z serii Dragon Age? To plany na dalszą przyszłość, ale chciałabym się po prostu zorientować.
7 komentarze:
noo... Panna Nieśmiertelna czeka na więcej:)
No to Śniąca pisze dzielnie :D
Yaay, doczekałam się Deekina! Uwielbiam jego teksty, niezależnie od tego, który raz gram w Hordy Podmroku zawsze mnie rozśmieszają :D
Bardzo ładnie przedstawiłaś spotkanie dawnych towarzyszy. Choć rozdział krótki, to jednak niezwykle przyjemnie się go czytał :)))
Z niecierpliwością czekam na kolejną część przygód Lyii :D
Pozdrawiam serdecznie :)))
PS. Ja, ja byłabym zainteresowana opowiadaniem o Dragon Age *podskakuje i macha łapkę* Jakiś czas temu przeszłam jedynkę, a teraz staram się zdobyć dwójkę.
Dwójkę polecam, chociaż niestety nie jest tak dobra, jak jedynka. Ale jako RPG wypada świetnie :)
Serdecznie zapraszam na rozdział drugi na http://morze-cienia.blog.onet.pl/ :).
Nie ma to jak wyjść przez przypadek z bloga i nie pamiętać adresu. Dobrze, że istnieje coś takiego jak historia, bo bym się załamała.
Nazwa Fearun działa na mnie jak magnes, bo uwielbiam gry obsadzone w tym świecie. Mimo wszystko bardziej Baldur's Gate, ale w Neverwinter (jak przekręciłam jakieś literki, to przepraszam, ale nie chce mi się sprawdzać pisowni) też grałam z conajmniej pięć razy. Chciaż Hordy Podmroku nie ukończyłam, bo zaciełam się w jednym momencie i już do tego dodatku nie wróciłam. Może kiedyś, jak znajdę czas.
Dlatego z przyjemnością przeczytałam Twoje opowiadanie. Miło jest wrócić do starych czasów i przypomnieć sobie fabułę tej świetnej gry, szczególnie, gdy napisana jest dobrym i przyjemnym stylem.
Jeżeli masz ochotę, to zapraszam do siebie na http://bracia-duszy.blogspot.com
Pozdrawiam :)
Na http://bracia-duszy.blogspot.com pojawił się Rozdział 1: Ceremonia.
Zapraszam serdecznie :)
Prześlij komentarz