Rozdział 1.7 – Podgórze

Schody w dół były tym, co powitało ich zaraz za wrotami Podgórza. Zupełnie tak, jakby jeszcze nie zeszli dość głęboko pod ziemię. Monumentalne, szerokie stopnie, wiodły Lyę i Deekina w głąb antycznego lochu, pełnego wymyślnych pułapek i groźnych istot. Ciemne, gładkie ściany były wykonane z jakiegoś niezwykłego kamienia i co kilka kroków usiane magicznymi latarniami. Delikatne, kunsztowne klosze zamykały w swym ażurowym wnętrzu kule wielobarwnego światła, nieustannie migoczące i wirujące, niczym żywe stworzenia. Rzucały na posępne ściany kolorowe blaski, które jednak były zbyt słabe, by rozświetlić mrok korytarza. W jego załomach wciąż kładły się nieprzeniknione cienie, tworząc nastrój grozy i niepokoju. 
Wokół panowała cisza. Słychać było tylko kroki zaklinaczki i ciche plaskanie stóp kobolda. Od czasu do czasu gdzieś z głębin lochów dobywały się jakieś niezidentyfikowane odgłosy, przypominające ni to skrzypienie potężnych machin, ni to ryki potwornych bestii.
W pewnym momencie Lya się zatrzymała. Deekin zerknął na nią pytająco, jednak półelfka uspokoiła go skinieniem dłoni.
- Pomyślałam, że może nam się przydać nieco magii.
To mówiąc wyciągnęła ręce i rozpoczęła śpiewną inkantację. Wokół postaci zaklinaczki zamigotały światełka w delikatnym, błękitnym kolorze, a na stopniach przed nią pojawiły się glify kręgu przywołania. Już po chwili coś w kręgu rozbłysło, zapachniało morską bryzą i w lochach pojawił się żywiołak wody. 
Miał humanoidalną, kobiecą postać, dzierżył też broń o niezwykłym kształcie, przypominającą coś pomiędzy magiczną laską a włócznią, a całe jego ciało zbudowane było z wody. Cały czas przelewała się i bulgotała, a w jej wnętrzu można było dostrzec drobne rybki, strzępki glonów i muszle. Żywiołak rozejrzał się, spoglądając świetlistymi oczami na ściany korytarza, a następnie na Lyę i Deekina.
Istota nie posługiwała się wspólną mową - za całą komunikację starczała jej szeroka gama bulgotów i plusków, składająca się na język, którym władali wszyscy mieszkańcy Planu Żywiołu Wody. Magia przywołania pozwalała jednak na komunikację telepatyczną z przyzywającym, dla której nie istniała bariera języka. Zaklinaczka poczuła dotyk myśli żywiołaka - obcych i dziwacznych. Przez chwilę postrzegała świat tak, jak on - jako przeraźliwie suche, brudne i niegościnne miejsce, gdzie na każdym kroku można było spotkać obmierzły ogień. A potem wszystko minęło i istota spytała, czego sobie życzy. Pytanie to było raczej zbiorem uczuć i emocji, niż werbalnym przekazem, mimo to Lya nie miała najmniejszych kłopotów ze zrozumieniem go ani odpowiedzeniem żywiołakowi. Przywykła do odmiennych zasad, jakie obowiązywały podczas rozmów ze stworzeniami z innych planów. A przynajmniej przywykła na tyle, na ile było to możliwe. 
Wodna istota skinęła głową, ścisnęła mocniej swą włócznię i ruszyła w dół korytarza, zdecydowana bronić zaklinaczki i barda przed wszelkimi niebezpieczeństwami.
W końcu schody się skończyły i grupa wkroczyła do niewielkiej salki.
Nie wyróżniała się niczym szczególnym. Ot, po prostu kamienna komnata rozświetlona magicznymi pochodniami charakterystycznymi dla Podgórza. Jednak po bliższym przyjrzeniu się można było dostrzec inne elementy - ślady walk, które tu kiedyś toczono. Ściany były miejscami osmalone od ognia i błyskawic, tu i tam kamień był popękany, jakby coś uderzyło w niego z ogromną mocą. Trudno było policzyć brązowe ślady krwi rozbryzgniętej w różnych miejscach, pod ścianami walały się też jakieś przedmioty, które po bliższych oględzinach wyglądały jak zniszczony ekwipunek poszukiwaczy przygód. Odłamki mieczy, strzępki kolczug, jakieś zgniłe kawały drewna, a pomiędzy nimi - kości. I to wcale nie te należące do potworów...
Lya weszła ostrożnie do pomieszczenia. Po drugiej jego stronie było przejście dalej, jednak zaklinaczka nie zamierzała przeć naprzód bez sensu. To mogło jedynie skończyć się wejściem wprost w jakąś pułapkę. Uważnie oglądała podłogę przed sobą, starając się ze śladów wydedukować, gdzie mogą być niebezpieczne miejsca.
Jej uwaga została szybko nagodzona - pomiędzy szczątkami nie natrafiła co prawda na żadną pułapkę, ale za to w śladzie sadzy wyraźnie odbiły się odciski stóp. Należały do czterech humanoidów - jednego naprawdę olbrzymiego i ciężkiego, poruszającego się potężnymi susami, dwóch mniejszych i delikatniejszych oraz czwartego, którego stopy przypominały swym rozmiarem stopy dziecka. Był to trop wyraźnie pasujący do grupy Linu. Wystarczyło przejść jeszcze kawałek, ledwie do następnego korytarza, by natknąć się na ślady walki.
Zaklinaczka nie musiała jednak oglądać zbyt wyraźnie jej śladów. Najważniejsza była kobieta, która leżała pośród rozbryzgów krwi i przeżartego kwasem kamienia. Gęste, mahoniowe włosy leżały w nieładzie, tworząc wokół jej harmonijnej twarzy chaotyczną burzę. Delikatne dłonie były rozrzucone na boki, a smukłe nogi leżały bezwładnie, wygięte pod dziwnym kątem. Krew przesiąkła przez bogato zdobione ubranie. Jej magnetyczne, zielone oczy były szkliste i wpatrywały się bez życia w przestrzeń.
- Hej, szefie. Deekin chyba widzi panią bard z karczmy - podsunął kobold, wskazując palcem martwą kobietę. 
Miał rację, to była Sharwyn. Nie dało jej się z nikim pomylić. Lya podeszła do niej ostrożnie, a następnie przyklęknęła i wyjęła z plecaka berło wskrzeszenia. Sięgnęła myślami do niego i niemal natychmiast poczuła budzącą się w nim magiczną moc. Berło rozbłysło miękkim, białym blaskiem, rozświetlając korytarz i rzucając ciepłe światło na twarz Sharwyn. Jej rany zaczęły się w cudowny sposób goić, a twarz nabrała żywszych barw. Nagle kobieta wzięła głęboki oddech i gwałtownie otworzyła oczy. Rozejrzała się wkoło, najwyraźniej zdziwiona i coraz bardziej przerażona. Jej twarz zbladła, gdy uświadomiła sobie, gdzie się znajduje.
- To... to Podgórze! W jaki sposób...? Co się stało? Czy ja umarłam? I... kim ty jesteś? - spytała w końcu, zwracając okrągłe ze strachu oczy na półelfkę.
- Nie pamiętasz mnie? Rozmawiałam z twoją grupą w karczmie.
Lya siedziała spokojnie i nie poganiała, choć czas naglił. Wiedziała dobrze, że wskrzeszenie jest podobne do wybudzenia z bardzo długiego i głębokiego snu, i że czasem szczegóły najświeższych wydarzeń potrafią umknąć. Sharwyn przyglądała jej się uważnie, aż w końcu na jej twarzy pojawiło się zrozumienie. Z ciała odpłynęła część napięcia.
- Ach, oczywiście. Jesteś... jesteś Lya Arden. Bohater, na którego czekał Durnan. - Skinęła powoli głową. - Podczas pogoni za obserwatorem doszło do walki... zostałam trafiona zatrutą strzałą i... chyba umarłam. - Zawiesiła na moment głos. - Tak, przypominam sobie. Dziękuję, że sprowadziłaś mnie z powrotem.
- Co ci się dokładnie stało? - półelfka zapytała z troską.
- Nie jestem do końca pewna. Ścigaliśmy tego obserwatora i już prawie go dogoniliśmy, gdy nagle wokół nas rozległy się świsty i w naszym kierunku poleciały strzały.
- Zasadzka?
Sharwyn skinęła twierdząco głową.
- To się stało bardzo szybko, więc nawet nie zobaczyłam, kto nas zaatakował, ale chyba masz rację. Nie powinniśmy byli działać tak nieostrożnie... - dodała z bólem.
Lya westchnęła i położyła dłoń na ramieniu kobiety, starając się dodać jej otuchy.
- Wiesz może, gdzie jest reszta twojej grupy?
- Nie mam pojęcia - powiedziała szczerze. - Gdyby moim towarzyszom się powiodło, Linu z pewnością by mnie wskrzesiła. Nie zostawiliby mnie tutaj - Zamilkła, zastanawiając się. - No cóż, Tomi może by zwiał... ale na pewno nie Linu. I na pewno nie Daelan. Mogę jedynie przypuszczać, że zostali zepchnięci w głąb lochów... albo zginęli. - Na samą myśl o tym przeszedł ją wyraźny dreszcz. - Kilka dodatkowych kości na tym stosie na dole... mam nadzieję, że tak się nie stało.
Zaklinaczka współczuła kobiecie. Jednak dobrze wiedziała, że to nie był czas ani miejsce na roztrząsanie smutków. Należało działać.
- Możesz mi coś powiedzieć o tej okolicy?
Kobieta wzruszyła bezradnie ramionami.
- Chciałabym pomóc. Dotarliśmy za obserwatorem aż tutaj. Nie było za wiele czasu na rozglądanie się po okolicy.
- Co zamierzasz teraz zrobić?
Sharwyn zmarszczyła brwi i zastanawiając się przez chwilę.
- Cóż... pewnie mogę spróbować wrócić do karczmy. Nie odważę się wędrować przez Podgórze bez towarzyszy.
- Może w takim razie pójdziesz ze mną?
Każdy sprzymierzeniec był w Podgórzu na wagę złota, a półelfka była w stanie to docenić. Bard zrobił nieco zaskoczoną minę i uniosła jedną brew, przyglądając się uważnie zaklinaczce.
- Mówisz poważnie? Zabrali mi większość ekwipunku. Trudno uznać mnie za wielkie wsparcie, Lya.
- Tak czy siak, przydałaby mi się twoja pomoc.
Harmonijna twarz Sharwyn rozjaśniła się ślicznym uśmiechem.
- Szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że ta przygoda jeszcze się nie zakończy. - Wzruszyła ramionami, nie przestając się uśmiechać, a potem wstała energicznie. - Prowadź!
Tym sposobem drużyna Lyi powiększyła się o kolejnego członka. 
Ponownie, nie zdążyli przejść zbyt daleko, gdy na ich drodze pojawiła się przeszkoda.
Korytarz kończył się olbrzymią komnatą, składającą się praktycznie jedynie z jeziora bulgoczącej lawy. Żar, jaki bił od stopionej skały był trudny do wytrzymania nawet wtedy, kiedy stało się dość daleko. Nad rozległym jeziorem przerzucony był most i Lya instynktownie wyczuwała, że prowadził on w głąb Podgórza, jednak pokonanie go uniemożliwiały dziwne, wielobarwne kolumny, ustawione wprost na nim i sięgające chyba aż po niknące w mroku sklepienie. Ignorując nieznośny żar, zaklinaczka podeszła do mostu i przyjrzała się z bliska kolumnom. 
Nie przypominały one niczego, co zdarzyło jej się kiedykolwiek widzieć i wyraźnie stanowiły jakiś rodzaj układanki. U dołu widać było otwory, z których wystawały. Wydawało się, że mogą się wsuwać i wysuwać. Trzy rzędy po cztery kolumny, jedne zielone, inne czerwone, inne znów białe, żółte, niebieskie...
- Szefie! Hej, szefie! - Głos Deekina przerwał rozmyślania Lyi. - Deekin myśli, że strasznie dużo tutaj kolumn. Może to jakaś zagadka? Coś, co ma ci zagrodzić drogę na następny poziom? I spójrz, są jakieś mechaniczne rzeczy...
Półelfka odwróciła się od kolumn i spojrzała tam, gdzie wskazywał jej towarzysz. Rzeczywiście - przeoczyła mechanizm wmontowany w podłogę. Stanowiły go cztery adamantowe gniazda, wyglądające tak, jakby tylko czekały, aż ktoś włoży w nie pasującą dźwignię. Cztery gniazda jak cztery kolumny w rzędzie... Sprawa wyglądała na mało skomplikowaną. Znając zamiłowanie Halastera do łamigłówek, zapewne ukrył gdzieś na tym poziomie dźwignie, które przesuwały odpowiednie kolumny i umożliwiały przejście dalej. Z drugiej strony - trudno było powiedzieć kto, a raczej co pilnowało tych dźwigni...

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

6 komentarze:

K pisze...

Moim zdaniem piszesz naprawdę dobrze. Podoba mi się. Widzę opisy, na które narzekam, gdy jest mało, widzę elfy, fantastykę - raj dla mojej duszy. No i wszystko porządnie opisane. Również brak błędów - ulga. Zaklinaczka? Może zaklnie mi miecz w Skyrimie? *-* Fakt, onet jest lipny, dlatego też ja również z niego zrezygnowałam. Lya - trochę za miękkie imię jak dla mnie, ale cóż, lubię twarde ;) pozdrawiam. [krwawyrytual.blox.pl]

Śniąca pisze...

Dziękuję za komentarz :-) Co do imienia, w większości światów fantasy elfy mają miękkie i śpiewne imiona, więc nie chciałam się wyróżnić jakimś twardszym, które pasowałoby bardziej do krasnoluda, niż do Lyi.

Laszka pisze...

Rozdział jak zwykle boski:) Uwielbiam to jak opisujesz, bo wtedy wszystko pojawia mi się przed oczami jakbym sama była w samym środku akcji.
Czekam na następny i pozdrawiam.

Śniąca pisze...

Dziękuję :-) Postaram się następny dodać już bez opóźnienia.

Mihoshi pisze...

I znów będę się rozpływać, jeśli chodzi o opisy :)
Bardzo podobał mi się opis przywołania Żywiołaka Wody, no i oczywiście całe otoczenie przedstawiłaś tak, iż bez trudu mogłam je sobie wyobrazić. Zupełnie, jakbym stała koło bohaterki... Coś fantastycznego.
No i mamy pierwszą osobę z naszej paczki awanturników ;) Widzę, że jednak Sharwyn dołączyła do naszej grupki - ciekawa jestem na jakie rozwiązanie się zdecydowałaś ;)
Hehe, zagadka z kolumnami pewnie nie sprawi Lyi większych problemów - ja zawsze miałam trudności z zagadkami matematycznymi, dobrze, że jakaś mądra osoba wymyśliła opcję szybkiego zapisu gry xD
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdzialik i pozdrawiam bardzo serdecznie :D

Śniąca pisze...

Nah, ta zagadka nie była jakaś obłędna ;P Wystarczyło tylko zamachać odpowiednimi dźwigniami i tyle. Postaram się szybko dodać nowy rozdział, ale tym razem będzie on bardziej rozbudowany i nie wiem, jak mi z tym wyjdzie

Prześlij komentarz

Czytelnicy