Rozdział 1.8 - Śpiący królowie

Im dłużej Lya przebywała w Podgórzu, tym bardziej czuła się nie jak w lochach, lecz jak na wojnie. Wystarczyło przejść kawałek korytarzem do jakiejś sali i już trafiało się na walczące między sobą potwory. Teraz  dopiero to, co mówił Grovel zaczynało nabierać sensu - fragment o ogrzym magu i królowej wróżek. Za każdym razem walczące grupy dzieliły się wyraźnie na frakcję ciskających zaklęciami i magicznym pyłem, eterycznych grigów, maleńkich, skrzydlatych ludzików nie większych od dłoni Lyi, oraz opasłych trolli i ogrów wywijających maczugami wielkości dorodnych drzew, od których kroków i ryków drżały ściany Podgórza. Zazwyczaj obie grupy były tak pochłonięte walką, że Lya była w stanie przeprowadzić swoich towarzyszy obok nich niezauważenie, okrywając wszystkich tylko pomniejszymi zaklęciami maskującymi. Przeczucie mówiło jej, że długo to niestety nie potrwa. Mimo całego zamieszania pozostawało kwestią czasu, aż natkną się na samotny patrol którejś frakcji czy inne, mniej inteligentne potwory, lub nawet - co gorsza - drowy. Zaklinaczka nie chciała nadmiernie straszyć towarzyszy, ale wciąż utrzymywała zaklęcie Prawdziwego Widzenia, pozwalające jej dostrzec wszelkie niewidzialne istoty. Tak na wszelki wypadek.
Wszyscy szybko nauczyli się, by nie wchodzić w rozsiane tu i tam dziwne kręgi czerwonych run. Wkroczenie w każdy z nich kończyło się przykrym, energetycznym pstryknięciem - niezbyt mocnym, ale za to bolesnym. Każdy też z dużą uwagą obserwował ściany. Kilka razy zdarzyło im się już zobaczyć tajemne przejście, które prowadziło do bardzo niewielkich rozmiarów salki, w której znajdował się kufer wypełniony rozmaitymi rzeczami. W jednej co prawda była złośliwa kartka od Halastera z tekstem "Żeby było ci niemiło, nigdy skarbu tu nie było. -H.", jednak drużyna nie zrażała się w najmniejszym stopniu. Dzięki czemuś takiemu byli w stanie znaleźć lepszą zbroję dla Sharwyn, magiczną różdżkę oraz kilka eliksirów.
Od początku wejścia do Podgórza Lya przykazała Deekinowi, by postarał się na bieżąco rysować mapę w swoim notesie i był to bardzo dobry pomysł. Wyjścia z owych tajemnych komnat nie zawsze prowadziły w to samo miejsce i gdyby nie dokładny szkic, cała drużyna już dawno by się zgubiła. Trudno było pomyśleć, co się stanie, gdy zaczną wkraczać w portale, którymi była usiana podłoga tego poziomu Podgórza. Lya już wcześniej dowiedziała się, że mogą prowadzić gdziekolwiek, dlatego na razie postanowiła, że nie będą ryzykowali pojawienia się na przykład w środku bitwy lub wprost na jakiejś śmiercionośnej pułapce.
Co jakiś czas wszyscy robili mały postój, by zregenerować siły i napocząć trochę prowiantu. Wchodzili wtedy do ukrytych komnat, stanowiących naturalne kryjówki. Podczas jednego z takich postojów Deekin odciągnął Lyę nieco na bok, korzystając z okazji, że Sharwyn próbuje porozumieć się z żywiołakiem.
-Ej... szefie?
- Tak, Deekinie?
Deekin ostrożnie rozejrzał się dookoła.
- Wiesz, ummm... że jesteśmy w Podgórzu, prawda?
- Tak, oczywiście. I...?
Kobold nieco się odsunął od Lyi, niezbyt pewny jej reakcji.
- Wiesz, co to oznacza, prawda?
Półelfka westchnęła i spojrzała na kobolda znacząco. Bardzo. Deekin nerwowo przestąpił z nogi na nogę.
- Kiedy już wejdziesz do Podgórza, to się z niego tak łatwo nie wydostaniesz. Nawet magia ci w tym nie pomoże.
Lya zniżyła głos do szeptu.
- Uważasz, że nie działa tutaj Relikt Żniwiarza?
Relikt Żniwiarza był tajemnicą Lyi i jej kluczem do wychodzenia ze wszystkich tarapatów obronną ręką. Lata temu, podczas burzliwej kariery jako poszukiwacza przygód, gdy była na Planie Cieni, wypadki sprawiły, że weszła w posiadanie dziwnego przedmiotu, który chronił ją przed śmiercią. Za każdym razem, gdy miała otrzymać śmiertelny cios, umrzeć od trucizny lub z wyczerpania, Relikt osłaniał ją przed tym i teleportował do domeny Żniwiarza, dziwnej, zakapturzonej istoty, która następnie odsyłała ją w wybrane miejsce.
Deekin zastanowił się przez chwilę i wzruszył ramionami.
- Deekin nie jest pewny. Może artefakt szefa jest potężniejszy. Ale we wszystkich historyjkach mówili, że nie działają tutaj teleporty.
Lya zagryzła wargi. To nie była najlepsza informacja...
- Wiesz całkiem dużo o Podgórzu, co?
- Kiedy Deekin bardzo się starał, żeby zabawić starego szefa, to czytał dużo ksiąg. Stary szef bardzo lubił historyjki o Podgórzu, no i jak tylko Deekin jakąś znalazł, to od razu ją czytał. Czasami to były tylko zwykłe historyjki, ale Deekin sądzi, że w wielu z nich znalazły się prawdziwe informacje. Stary szef zebrał takie książki, których nie ma nikt inny, to może i Deekin wie coś, czego nie wie nikt inny. Deekin wie rzeczy, które wcale mu się nie podobają. Na przykład, że czarodziej Halaster, człowiek, który wybudował to wszystko, był wariatem i chciał zabić każdego, kto tutaj wszedł. No i Deekin trochę się teraz denerwuje.
- W Podgórzu wiele się zmieniło od czasu, kiedy napisano te księgi, Deekinie - powiedziała zaklinaczka, uspokajająco kładąc dłoń na szczupłym ramieniu kobolda.
Deekin wydawał się zadowolony z takiej odpowiedzi.
- Prawda, szefie. To bardzo mądra myśl. A więc... bierzemy się do roboty?
- Tylko pamiętaj, żeby mi powiedzieć, jeśli zauważysz tu coś znajomego.
Deekin już miał się odwrócić, ale coś sobie przypomniał.
- Och, Deekin chce coś jeszcze powiedzieć.
- Co znowu?
- To wielkie, niebezpieczne miejsce. Może chcesz porozmawiać o czymś jeszcze, szefie?
- To może być dobry pomysł, Lya - wtrąciła Sharwyn, podchodząc. - Twój towarzysz ma naprawdę dużą wiedzę.
Kobold ścisnął mocniej notes, gdy cała uwaga grupy skupiła się właśnie na nim. Mimo bycia bardem wyraźnie nie przywykł do tego.
- Co możesz mi powiedzieć o Halasterze? - spytała łagodnie Lya.
- O magu, który zbudował Podgórze? Deekin trochę o nim czytał.
- Powiedz mi, co o nim wiesz.
- Ummm... no, Deekin wie, że ten mag nazywa się Halaster Czarny Płaszcz. Jest bardzo stary. Niektórzy mówią, że nawet starszy od Elminstera. Deekin czytał kiedyś książkę, w której napisali, że Halaster przybył do Waterdeep, zanim powstało miasto. Przyprowadził z sobą siedmiu uczniów i wybudował wielką wieżę... bo takie domy lubią potężni magowie. 
- Czy jego uczniowie jeszcze żyją? - odezwała się Sharwyn, odrzucając pukiel mahoniowych włosów na plecy.
- Deekin myśli, że nie. Książki mówiły, że Halaster zabił większość z nich. Niektórzy uczniowie zeszli z nim do Podgórza, ale nikt nie wie, co się z nimi potem stało.
- A jak dawno to było?
- Więcej niż tysiąc lat temu? To tylko legenda, szefie, a w legendach rzadko podają daty.
Lya skinęła głową i gestem poprosiła, by kobold mówił dalej.
- No i książki mówiły, że Halaster już wtedy był stuknięty. Uczniowie nie widywali go zbyt często, bo chował się nawet w swojej własnej wieży. Wbudowywał wieżę głębiej i głębiej, i gadał z demonami. No i pewnego dnia Halaster przesadził w tym kopaniu i przebił się do starej kopalni krasnoludów. Tam nie było już krasnoludów... ale dużo potworów. Halaster przeprowadził się do tej kopalni i nikt go już więcej nie widział. Tak właśnie powstało Podgórze.
- Dlaczego zniknął w tej kopalni?
- Deekin sądzie, że Halasterowi brakuje piątej klepki. Myśli, że każdy czyha na jego życie. Nikt nie wie, dlaczego...
- Co się stało z tymi krasnoludami?
- A, to już inna historia. Jeśli Deekin dobrze pamięta, to... zabiły je drowy. No i jak Halaster tam wszedł, to podobno musiał te drowy wytłuc. Może teraz są na niego złe?
- Podgórze niezbyt mi przypomina kopalnię krasnoludów - mruknęła Sharwyn, przeciągając dłonią po kamiennej ścianie.
- Teraz już tak nie wygląda. Halaster przez stulecia przebudowywał i rozbudowywał to swoje Podgórze. mówią, że ciągle coś w nim zmienia, tak dla bezpieczeństwa.
- A więc te wszystkie potwory były od początku w Podgórzu?
- Niektóre tak. Ale Halaster cały czas przyzywa nowe stwory i wymyśla zagadki, pułapki i kryjówki. Żeby się zabezpieczyć, a może żeby bawić się w zabijanie ludzi? Deekin nie wie. Elminster powiedział kiedyś, że Podgórze to największe cmentarzysko poszukiwaczy przygód. Deekin jest ciekawy, czy to prawda.
- Jak to możliwe, że Waterdeep zbudowano nad Podgórzem? - spytała Lya. Trudno jej było pojąć taki fenomen.
- Halaster nigdy nie wypuszczał swoich potworów, to i Waterdeep nic nie groziło. Deekin myśli, że w Waterdeep bardzo, bardzo długo w ogóle nie wiedziano o Podgórzu i Halasterze. Durnan jest jednym z tych nielicznych poszukiwaczy przygód, którzy wrócili żywi z Podgórza. Deekin czytał książkę jego towarzysza... ale zapomniał, jak on się nazywał. To wszystko, co Deekin wie o Halasterze. Deekin ma nadzieję, że pomógł.
Kobold spuścił wzrok i pogrzebał stopą w kurzu pokrywającym podłogę, jakby nagle znalazł tam coś bardzo ciekawego. Lya poklepała go po ramieniu. 
- Oczywiście, że pomogłeś, Deekinie. Dzięki tobie wiemy więcej o Halasterze i samym Podgórzu. Głowa do góry, czas nam w drogę.
Kobold rozpromienił się, a potem cała drużyna ruszyła dalej.
Nie zdołali ujść zbyt daleko, by nie trafić na kolejny fenomen Podgórza.
Korytarz, którym do tej pory szli nieoczekiwanie zakończył sie olbrzymich rozmiarów salą, podpartą strzelistymi kolumnami. W przeciwieństwie do reszty Podgórza, była bogato zdobiona - ściany pokrywały płytki szlachetnych metali i wielobarwnych kryształów, układające się w skomplikowane wzory i obrazy. Podłoga wyłożona była ciemnym kamieniem, a każda płyta była dopasowana w tak doskonały sposób, że praktycznie nie wyczuwało się połączeń. Jednak nie to było najbardziej zadziwiające. Pod ścianami, w równych odstępach, stały majestatyczne, złote trony, na każdym zaś siedział pożółkły ze starości szkielet przybrany w bogate szaty, dzierżący w rozsypujących się dłoniach różnorodne artefakty. Były tam i zdobione kostury, piękne miecze, różdżki, niewiadomego przeznaczenia rogi i inne. Lya stała przez chwilę osłupiała, gdy nagle poczuła, jak ktoś szarpie ją za ramię.
- O co chodzi, Sharwyn? - spytała, odwracając się do kobiety.
- Jeśli się nie mylę, to Sala Śpiących Królów! - zachwycona rozejrzała się dookoła. - Nie sądziłam, że jest taka ogromna.
- Śpiących? Chyba raczej snem wiecznym...
Bard spojrzała na Lyę i uśmiechnęła się pod nosem.
- Cóż... zwykle nie sadza się umarlaków na tronach i nie wystawia się ich na pokaz... To jednak zależy od tego, jak "bardzo" są martwi.
- Co wiesz o tym miejscu?
Sharwyn wzięła głęboki oddech i długo przyglądała się jednemu ze szkieletów.
- Ludzie to stara rasa, nawet starsza, niż nam się wydaje. Nasza historia niknie w mrokach dawnych dziejów i w tylu wojnach, że aż trudno to sobie wyobrazić. Dziś już nikt nie pamięta o tym, że na północy Faerunu żyły potężne narody. Zapomniano także o uczynkach ich mężnych Władców - Czarodziei. - Wskazała na ciała znajdujące się w sali. - Podobno Halaster zdołał odnaleźć szczątki najpotężniejszych ze starożytnych królów i sprawił im należyty pochówek. Śpią tutaj, w miejscu, które jest pomnikiem ku ich czci.
- Wyglądają całkiem zamożnie... jak na umarlaków - zaklinaczka mruknęła pod nosem.
- Lepiej ich nie ruszajmy. Nie żartuję! - Wskazała na drugi koniec sali. - Idźmy dalej, dobrze?
Lya skinęła głową i drużyna rozpoczęła długi marsz przez potężną salę. Martwi królowie zdawali się obserwować intruzów, i wydawało się, że kątem oka można dostrzec, jak w ich pustych oczodołach zapalają się tajemnicze ogniki. Jednak gdy tylko próbowało się na tym skupić, wrażenie mijało. Zaklinaczka rozmyślała w duchu. To była jak na razie pierwsza tak niesamowicie bogata sala, jednak wszystko wskazywało na to, że nic stąd nie zginęło. Nie było śladów walk, żadnych trupów... Czy pomimo pokusy tak niezmierzonych bogactw poszukiwacze przygód za bardzo bali się, że obudzą zmarłych? Trudno było powiedzieć. 
Zwróciła wzrok na jednego z królów. Jego szata zrobiona była z czerwonego brokatu przetykanego złotą nicią. Na kolanach, w zaciśniętej pięści spoczywał miecz. Na oczach Lyi broń zaczęła się nagle miotać i niemal wypadła z dłoni szkieletu. Rozległ się głos.
- Ej, ty! Tak, ty! Zabierz mnie stąd! Jeżeli spędzę jeszcze jedną dekadę, gapiąc się na to pomieszczenie, to oszaleję!
Zaklinaczka cofnęła się pół kroku, unosząc ręce, w każdej chwili gotowa do rzucenia zaklęcia. Sharwyn i Deekin zastygli w bezruchu, spoglądając ze zdziwieniem w stronę, z której dochodził głos.
- Kim jesteś? - Półelfka spytała ostrożnie.
Miecz westchnął ciężko.
- Czy oczekuję zbyt dużo prosząc, żeby poszukiwacz przygód spełnił prostą prośbę... tak dla odmiany? Tak? W porządku. Zacznijmy zatem od początku, tak jak się należy. Nazywam się Enserric Szary. A w zasadzie tak się nazywałem, dopóki mój duch nie został wessany przez tę przeklętą broń. Tak, proszę, śmiej się z mego nieszczęścia, użyj sobie! Widzisz, byłem poszukiwaczem przygód i tak jak ty przedzierałem się przez nieprzyjazne korytarze Podgórza. Kiedy zostałem zabity tym właśnie mieczem, moja dusza została przez niego wessana i utknąłem tutaj na dobre. 
- Gdzie jest twoje ciało? Nigdzie go nie widzę.
- Cóż... to długa historia. Powiedzmy, że pierwsza osoba, którą poprosiłem o pomoc, postanowiła po prostu zostawić mnie własnemu losowi i obrabowała moje ciało. - Westchnął ponownie. - A potem zjadły je szczury.
- To raczej niezbyt długa historia - mruknął Deekin.
- Dobrze! W porządku! To cała historia! Kiedy trzeba bezczynnie patrzeć, jak twoje ciało jest co i rusz bezczeszczone w ten czy inny sposób, to chyba można się nieco zdenerwować, prawda?!
- Jak dawno temu to się stało?
- Właściwie to nie wiem. Nie zostałem wessany przez kalendarz, jak może udało ci się zauważyć. Pięć, sześć dekad? Może więcej? Może mniej?
- A kim... lub czym byłeś za życia?
- Magiem i poszukiwaczem przygód, skoro już musisz wiedzieć, choć w chwili obecnej jest to zupełnie nieistotne, może poza faktem, że natura wyposażyła mnie w bardzo wysoką inteligencję i teraz... po prostu... się... NUDZĘ!
- Szukasz jakiegoś sposobu na ucieczkę?
- Nie ma sposobu na uwolnienie się od miecza - Miecz przestaje na chwilę mówić, najwyraźniej rozważając jakiś pomysł. - W każdym razie ja żadnego nie znam. Moja dusza powinna była zniknąć z tego świata już dawno temu, ale nie miałem zamiaru do tego dopuścić. Zamiast po prostu umrzeć, uparcie próbowałem uciec z tego miecza i wrócić do swojego ciała, co mi się, jak nietrudno zauważyć, nie do końca udało. Zamiast tego... utknąłem.
- Jak to "utknąłeś"? - wtrąciła Sharwyn, odrzucając na plecy pukiel miękkich włosów.
- Czy to nie oczywiste? Jestem teraz na zawsze połączony z tym mieczem, skazany na wieczne przebywanie w broni jakiegoś martwego króla, który już raczej nie potrzebuje... który już niczego w zasadzie nie potrzebuje, skoro o tym mowa. Proszę... nie, błagam! Miej litość, pani! Zabierz mnie stąd, a razem będziemy ciąć twych wrogów na kawałeczki...
- W czym tkwi w takim razie haczyk? - zapytała Lya rzeczowo.
- Hm, no tak, jest pewna sprawa... Haczyk, pani, tkwi w tym, że ci tak zwani "śpiący królowie", którzy zajmują to pomieszczenie, niezbyt chętnie rozstaja się ze swoją własnością. To właśnie w ten sposób zostałem zabity. Głupi chciwiec.. ale zapłaciłem już swoją cenę, czyż nie? Wyglądasz mi na kompetentną osóbkę... Chyba nie będzie aż tak źle?
Lya spojrzała pytająco na pozostałych członków drużyny. Sharwyn, która wcześniej ostrzegała ją przed tym, by niczego nie ruszała w sali, tylko mocniej chwyciła swój wspaniały, podwójny miecz, dając milczące przyzwolenie. Deekin zatarł łuskowate dłonie. Oboje byli bardziej niż gotowi do walki. Zaklinaczka zwróciła się z powrotem do miecza.
- Wezmę cię, jeżeli zdołam.
- Doskonale!
Wyciągnęła rękę i wyjęła długi miecz z dłoni szkieletu. Na początku wydawało się, że nic się nie stanie, jednak po chwili jego oczodoły zaczęły dziwnie błyszczeć, a on sam zdawał się poruszać...

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

8 komentarze:

Jaenelle pisze...

Myślała, że uda mi się przeczytać rozdział zanim zdołasz dodać nowy, ale jak zwykle w moim wypadku wyszło odwrotnie do planów. Powinnam się chyba zacząć przyzwyczajać.
Podobała mi się kreacja świata w obu rozdziałach, mogłam sobie wszystko dokładnie wyobrazić i czułam się, jakbym była w Podgórzu razem z bohaterami.
Już się przeraziłam, bo myślałam, że przejdą przez komnatę Śpiących Królów i za radą Sharwyn nic nie ruszą. Ale jednak pojawiła się pokusa (chociaż w NWN nie pamiętam, aby był gadający miecz) i jeżeli dobrze pamiętam w kolejnym rozdziale będzie walka.
Chociaż zaskoczyło mnie, że w drużynie nie ma żadnego typowego wojownika, ja się bez nich na krok obejść nie mogę, bo ktoś musi wszystkie ciosy przyjmować ;)
Pozdrawiam serdecznie :)

Śniąca pisze...

Jest przywołany w poprzednim rozdziale żywiołak wody ;) Nie jest to co prawda wojownik pokroju Daelana, ale zawsze jakaś namiastka "muru". Lya zdaje sobie sprawę z tego, że trochę niezbalansowana jest ta jej drużyna, ale cóż poradzić. Walka będzie w każdym razie ciężka.

Mihoshi pisze...

Jak widac, Lya ma głowę na karku i potrafi uniknąć części potyczek, bezpiecznie przeprowadzając swych towarzyszy. Widać, że dobry z niej przywódca. Podoba mi się opis eksploatacji lochów, przez naszych dzielnych poszukiwaczy przygód. Zręcznie w całą akcję wplatasz dialogi bohaterów :)
Deekin jest uroczy *w* Podoba mi się to, jak go przedstawiasz w opowiadaniu :D
Ciekawa byłam, czy Lya oprze się pokusie bogactw Sali Śpiących Królów. Sam opis sali jest pięknie napisany :)
Hehe Enserric mój mieczyk kochany. Choć jego komentarze są raczej namiastką tekstów rzucanych przez Lilacora ( tak swoją drogą, to grałaś w Baldur's Gate II? ), jednak zawsze lubiłam tę broń.
Zapowiada się ciężka walka. Nieumarli kontra czarodziejka, dwójka bardów i żywiołak wody. Oj, będzie się działo ;) Przydałby się teraz topór Daelana.
Kolejny rozdział zapowiada się epicko - czekam na niego z niecierpliwością :)
Pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie ;***

Śniąca pisze...

Będzie gorąco, to jest pewne. Dosłownie i w przenośni ;) Drużyna Lyi jest boleśnie niezbalansowana, bo ani tam kapłana, ani wojownika z prawdziwego zdarzenia, tylko co najwyżej żywiołak. Dwoje bardów to kopalnia wiedzy, jednak z boju średnio się sprawdzają, także cóż... Zobaczymy, czy wszyscy przeżyją

Lazuro pisze...

Założę się, że w następnym rozdziale do drużyny przyłączy się Daelan; Lya zdecydowanie potrzebuje tankera. A walka z przebudzonymi królami zapowiada się interesująco; ciekaw jestem, jak się zakończy.
Nie sądziłem, że jednego dnia łyknę 8 rozdziałów Twojej opowieści, ale najwięcej w tym Twojej zasługi. Jak już wspomniałem w komentarzu do któregoś z poprzednich rozdziałów: piszesz kapitalnie. Dzięki barwnym opisom, miałem wrażenie, że nie czytam, lecz gram. Dialogi są składne i pozwalają dowiedzieć się mnóstwa interesujących rzeczy o Podgórzu, zamieszkujących je istotach oraz Halasterze.
Motyw śpiących królów przypomniał mi trochę podobną scenę w "Siostrzeńcu Czarodzieja" C.S. Lewisa. Czy ta sala to Twój pomysł, czy w NWN był taki wątek?
Namówiłaś mnie, właśnie staram się załatwić sobie tę gierkę.
Pozdrawiam i przy okazji zapraszam:
http://kronikitemnoru.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

PS: Pozwoliłem sobie dodać u siebie link do Twojego bloga. Co prawda trochę już za późno na pytanie o zgodę, ale: mogę?

Lazuro.

Anonimowy pisze...

Chyba przez całe swoje dotychczasowe życie szukałam kogoś takiego jak Ty ;) Dziękuję Ci za to co piszesz.

Laura

Licho pisze...

Dobry. Pamiętasz jeszcze Miasto Straceńców i starego, marudnego wampira Wynna? Odeszłaś, bo nie chcieliśmy przenieść się na BlogSpot. Obiecałaś wrócić...
http://miasto-stracencow.blogspot.com/ - na moje nie masz wyboru :D

Prześlij komentarz

Czytelnicy